Nie ma różnicy między Biblią a Pismem Świętym - to synonimy. Frosta 22 czerwca 2023. Nazwa użytkownika Wideo: Różnica Między Prawosławnym A Katolikiem Wideo: POPteologia #8 Kościół prawosławny i Kościół rzymskokatolicki 2023, Listopad 2023 Autor : Mildred Bawerman | [email protected] . Byłem katolikiem. Wierzącym- który spędział w kościele w niedzielę kilka godzin a w dni powszednie mniej. Moim marzeniem było zostać księdzem i służyć Bogu. Niestety – zachowanie moich “promotorów” odbiegało od nauk bibli. Mam ponad 60 lat ale nigdy nie spotkałem księdza na miarę św.Franciszka z Asyżu. Tag: roznica miedzy silnikiem 1 9jt a jtdm. Szukaj: Wyszukiwanie trwało 0.00 sekund(y). JTD czy JTDM ? Rozpoczęty przez pszEmo75, 05-03-2011 17:08 2 Strony • 1 2 Książka "Dlaczego nie mogę być chrześcijaninem, a tym bardziej katolikiem" rozeszła się w samych Włoszech w ponad pół miliona egzemplarzy. Odifreddi z matematyczną precyzją tropi i poddaje logicznym analizom podstawy wiary chrześcijańskiej. Synonym for Jaka jest róznica między spoglądać, przyglądać i rozglądać? te słowa znaczą to samo? spoglądać można na coś a rozglądać można się np. po okolicy|spoglądam na tą kobietę z zaciekawieniem przyglądałam się mojemu chłopakowi z czułością rozglądałam się po parku szukając mojego psa |spoglądam na drzewo rozglądam się po tym wielkim mieście . zapytał(a) o 14:06 Jaka jest różnica między byciem Chrześcijaninem, a Katolikiem? Jak wyżej. Spotkałam się ze stwierdzeniem " kim jesteś " . I.. różnica między tymi dwoma u góry ? To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 14:09: Chrześcijanizm to religia , oparta o miłośc do Boga i bliźniego , a Katolicyzm to zbiór kilku religi np. Chrześcijanizm , Prawosławie także opartych na miłości do Boga i pod wieloma wzgledami podobnych do siebie ;)Dasz naj ;]]]]? Odpowiedzi Chrześcijanin nie wierzy w Matkę Boską a katolik wierzy. blocked odpowiedział(a) o 19:04 Wytłumacze Ci co znaczy być chrześcijaniniem:)Zachęcając innych do naśladowania go, Jezus rzekł: „Jeżeli ktoś chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie swój pal męki, i stale mnie naśladuje” (Mt 16:24). Prawdziwi chrześcijanie niezachwianie wierzą, że Jezus Chrystus jest szczególnym Pomazańcem i jednorodzonym Synem Bożym, obiecanym Potomkiem, który złożył swe ludzkie życie na okup, został wskrzeszony, wywyższony i zasiadł po prawicy Jehowy oraz otrzymał moc, by podporządkować sobie wszystkich wrogów i wykazać prawowitość zwierzchniej władzy Jehowy (Mt 20:28; Łk 24:46; Jn 3:16; Gal 3:16; Flp 2:9-11; Heb 10:12, 13). Chrześcijanie uważają Biblię za natchnione Słowo Boże, które zawiera absolutną prawdę i jest pożyteczne do nauczania i karcenia ludzi (Jn 17:17; 2Tm 3:16; 2Pt 1:21).Od prawdziwych chrześcijan wymaga się czegoś więcej niż tylko wyznania wiary. Muszą ją potwierdzać uczynkami (Rz 10:10; Jak 2:17, 26). Ludzie rodzą się grzeszni, ci więc, którzy pragną zostać chrześcijanami, muszą okazać skruchę, nawrócić się, oddać swe życie Jehowie jako Jego słudzy i czciciele oraz potwierdzić to chrztem w wodzie (Mt 28:19; Dz 2:38; 3:19). Wystrzegają się rozpusty i bałwochwalstwa, powstrzymują się też od krwi (Dz 15:20, 29). Zrzucają starą osobowość, która charakteryzuje się napadami gniewu, sprośną mową, kłamstwem, kradzieżą, pijaństwem i „tym podobnymi rzeczami”, a dostosowują swe życie do zasad biblijnych (Gal 5:19-21; 1Ko 6:9-11; Ef 4:17-24; Kol 3:5-10). „Niech (...) nikt z was”, pisał Piotr do chrześcijan, „nie cierpi jako morderca lub złodziej, lub złoczyńca, lub jako wtrącający się w cudze sprawy” (1Pt 4:15). Chrześcijanie mają być życzliwi i współczujący, łagodni i wielkoduszni oraz z miłością przejawiać panowanie nad sobą (Gal 5:22, 23; Kol 3:12-14). Troszczą się o swych bliskich i kochają bliźnich jak samych siebie (Mt 22:36-40; Rz 13:8-10; Gal 6:10; 1Tm 5:8). A głównym przymiotem, po którym można rozpoznać prawdziwych chrześcijan, jest wyjątkowa miłość, jaką darzą się wzajemnie. Jezus oświadczył: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będzie wśród was miłość” (Jn 13:34, 35; 15:12, 13).Prawdziwi chrześcijanie naśladują przykład Jezusa, który był Wielkim Nauczycielem i „Świadkiem Wiernym” na rzecz Jehowy (Obj 1:5; 3:14; Jn 18:37). Jako ich Wódz nakazał im: „Idźcie (...) czyńcie uczniów z ludzi ze wszystkich narodów” (Mt 28:19, 20). Zgodnie z tym poleceniem chrześcijanie świadczą „publicznie i od domu do domu”, zachęcając wszystkich, by wyszli z Babilonu Wielkiego i pokładali nadzieję w Królestwie Bożym (Dz 5:42; 20:20, 21; Obj 18:2-4). Jest to naprawdę dobra nowina, ale ogłaszanie jej sprowadza na chrześcijan wiele prześladowań i cierpień, podobnie jak to było w wypadku Jezusa Chrystusa. Jego naśladowcy nie są od niego więksi; ‛wystarczy, że stają się tacy jak on’ (Mt 10:24, 25; 16:21; 24:9; Jn 15:20; 2Tm 3:12; 1Pt 2:21). Jeśli ktoś „cierpi jako chrześcijanin, niech się tego nie wstydzi, lecz niech w tym imieniu wychwala Boga” — radził Piotr (1Pt 4:16). Chrześcijanie oddają „Cezarowi” — władzom świeckim — to, co się mu należy, czyli okazują szacunek i respekt oraz płacą podatki, ale jednocześnie trzymają się z dala od spraw tego świata (Mt 22:21; Jn 17:16; Rz 13:1-7) i dlatego świat ich nienawidzi (Jn 15:19; 18:36; Jak 4:4; 1Pt 4:3, 4; 1Jn 2:15-17).Nie dziwi fakt, że w I w. ludzie przestrzegający tak wzniosłych zasad moralnych oraz z gorliwością i otwartością głoszący elektryzujące orędzie szybko zyskali rozgłos. Na przykład za sprawą podróży misjonarskich Pawła chrystianizm docierał do jednego miasta po drugim: do Antiochii w Pizydii, Ikonium, Listry, Derbe i Perge podczas pierwszej podróży, a do Filippi, Tesaloniki, Berei, Aten i Koryntu podczas kolejnej; ludzie mieli możliwość zastanowić się i zająć stanowisko: czy przyjmą, czy odrzucą dobrą nowinę o Królestwie Bożym (Dz 13:14 do 14:26; 16:11 do 18:17). Tysiące porzucało religię fałszywą, całym sercem przyjmowało chrystianizm i zaczynało gorliwie głosić na wzór Chrystusa i apostołów. W rezultacie stawali się przedmiotem nienawiści i prześladowań, głównie z poduszczenia przywódców fałszywych religii oraz źle poinformowanych władców. Wódz prawdziwych chrześcijan, Jezus Chrystus, Książę Pokoju, został uśmiercony pod zarzutem prowadzenia działalności wywrotowej; teraz jego miłujący pokój naśladowcy byli oskarżani o ‛wywoływanie poruszenia w mieście’ i ‛wzburzanie zamieszkanej ziemi’ oraz nazywani ludźmi, ‛przeciwko którym wszędzie się mówi’ (Dz 16:20; 17:6; 28:22). Kiedy Piotr pisał swój pierwszy list (ok. 62—64 działalność chrześcijan była już dobrze znana w „Poncie, Galacji, Kapadocji, Azji i Bitynii” (1Pt 1:1). Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Katolicyzm jest denominacją w chrześcijaństwie. Katolicy są chrześcijanami, ale ponieważ istnieją inne chrześcijańskie denominacje, wszyscy chrześcijanie nie są katolikami. Katolicy i inne wyznania chrześcijańskie mają kilka wspólnych przekonań na temat tego, w co wierzą i jakie są różnice. Wszyscy chrześcijanie, w tym katolicy, wierzą, że istnieje jeden Bóg w trzech częściach, który istnieje jako Ojciec, jako Syn i jako Duch Święty. Wszystkie denominacje zgadzają się również, że Jezus jest Synem Bożym w ludzkiej postaci. Wszyscy chrześcijanie również wierzą, że Bóg jest niezadowolony z ludzkości; jednak Bóg zbawi chrześcijan z powodu ofiary Jezusa. Jednym z ważnych rozróżnień jest to, co katolicy i chrześcijanie wierzą, że ludzie muszą czynić, aby zostać zbawionymi. Katolicy wierzą, że ludzie muszą prowadzić dobre życie, aby dostać się do nieba. Jednak niektóre inne wyznania chrześcijańskie uważają, że wiara w Jezusa wystarcza, aby doprowadzić do zbawienia i że Bóg nie osądza wiernych w oparciu o to, co zrobili lub czego nie dokonali w swoim życiu. Kolejne główne rozróżnienie ma związek z tym, kto ma moc wypowiadania Słowa Bożego. Większość denominacji chrześcijańskich wierzy, że Bóg przemawia jedynie poprzez Biblię. Jednakże katolicy wierzą, że Bóg mówi nie tylko przez Biblię, ale także przez papieża i Kościół katolicki. array(26) { ["tid"]=> string(6) "141844" ["fid"]=> string(2) "24" ["subject"]=> string(33) "różnica miedzy opengl a ["prefix"]=> string(1) "0" ["icon"]=> string(1) "0" ["poll"]=> string(1) "0" ["uid"]=> string(4) "2251" ["username"]=> string(9) "Radekkkkk" ["dateline"]=> string(10) "1235508752" ["firstpost"]=> string(7) "1053901" ["lastpost"]=> string(10) "1235508752" ["lastposter"]=> string(9) "Radekkkkk" ["lastposteruid"]=> string(4) "2251" ["views"]=> string(3) "712" ["replies"]=> string(1) "0" ["closed"]=> string(0) "" ["sticky"]=> string(1) "0" ["numratings"]=> string(1) "0" ["totalratings"]=> string(1) "0" ["notes"]=> string(0) "" ["visible"]=> string(1) "1" ["unapprovedposts"]=> string(1) "0" ["deletedposts"]=> string(1) "0" ["attachmentcount"]=> string(1) "0" ["deletetime"]=> string(1) "0" ["mobile"]=> string(1) "0" } Chciałem o Beatlesach, ale uprzedził mnie Piotr Bratkowski w dzisiejszej „Rzepie” – a propos McCartneya, któremu właśnie stuknęło 64 lata, czyli dożył momentu, o którym przed tylu laty śpiewał w przeboju When I’m Sixty-Four. Takie cudowne zbiegi okoliczności muszą kusić publicystów pokolenia Beatlesów i Stonesów, nawet jeśli już od dawna nie słuchają swych dawnych idoli, tylko jazzu lub klasyki (ja Stonesów słucham dalej). Do tekstu Pana Piotra nie mam nic do dodania – bardzo celny! Tymczasem Parlament Europejski przegłosował wyraźną większością rezolucję sygnalizującą zaniepokojenie, że w Europie rośnie liczba ataków na tle rasistowskim. To fakt. Rezolucja wylicza konkretne przykłady – jeden z nich opisał w Polityce Jacek Kubiak (Kadisz za Ilana) – w tym napaść na rabina Schudricha w Warszawie. Pewnie, że byłoby lepiej, gdyby dokument wspomniał, że premier i prezydent Polski zainteresowali się sprawą osobiście, a policja tym razem wszczęła energiczne i chyba skuteczne śledztwo, ale autorzy rezolucji takiego obowiązku nie mieli. Nie mam jednak wrażenia, że rezolucja jest antypolska, tak jak nie jest antybelgijska, antyfrancuska czy antyniemiecka. Jest na pewno antyrasistowska, a to jest zło, które nie zna granic państwowych i jeśli czegoś nie rozumiem, to raczej tego, że aż tylu eurodeputowanych było przeciw lub wstrzymało się od głosu. Może wiedzą coś, czego ja nie wiem? Ja wiem tyle, że Europa próbuje dziś żyć według innych zasad niż przed wojną i wcześniej kiedy homoseksualistów zamykano do więzień w Anglii i do obozów koncentracyjnych w hitlerowskich Niemczech. Ta nowa Europa nie chce segregować ludzi według rasy, narodowości, wyznania, płci czy orientacji seksualnej. Co w tym złego lub podejrzanego? Co w tym zagraża polskim lub innym interesom? Rasizm, dyskryminację etniczną, religijną czy seksualną uważa się dziś za barbarzyństwo – słusznie. I tylko o to w tej rezolucji chodzi. Wytykanie przez jej krytyków. że Parlament Europejski nic nie robi w sprawie gazociągu bałtyckiego albo w sprawie holenderskiej partii pro-pedofilskiej jest nie na temat. W Polsce prawica lubi kpić z takich dokumentów lub przedstawiać je jako wyraz jakiegoś spisku politycznego. Jasne, że same dokumenty nie wystarczą, choć potem, kiedy jest już za późno, powtarza się w dyskusjach: czemu nikt nie ostrzegał? Dobrze, że Parlament zabrał głos, szkoda, że tak wyraźnie odezwały się tradycyjne podziały polityczne i nie udało się w tej sprawie wyjść poza nie. Chrześcijaństwo rości sobie pretensje do tego, że jest lepsze od innych religii, że jest najlepszą religią na świecie, „jedynie prawdziwą”. Powiem otwarcie, że obdarzyłbym je większą sympatią, gdyby nie było tak fanatyczne, tak zaborcze, tak niesprawiedliwe wobec innych. Czy Kościół nie mógłby uznać wreszcie równorzędności wszystkich religii? Wczytując się w Pański list, widzę w nim dwa wątki, ściśle się z sobą splatające. Spróbuję je rozdzielić, choćby z tego względu, że z jednym się bardzo solidaryzuję, a do drugiego proponowałbym wprowadzenie istotnej korekty. Czy chrześcijaństwo jest lepsze od innych religii? Czuję — wraz z Panem — jakiś fałsz ukryty w samym postawieniu tego problemu. Podam przykład. Jeśli my, Polacy, zastanawiamy się nad swoimi narodowymi zaletami, to bardzo dobrze: taka refleksja zwykle sprzyja utrwaleniu i pobudzaniu owych zalet. Sens autorefleksji zmienia się jednak zupełnie, jeśli, aby uwydatnić blask naszych cnót, próbujemy umieścić je na tle negatywnym wad któregoś z narodów ościennych. Nasze rozważania pobudzają nas teraz nie tyle do pracy nad sobą, co raczej do samozadowolenia i pogardy innych. Wszelka autoafirmacja czerpana z porównania się z innymi ma w sobie jakąś skazę, trąci pospolitością, brakuje jej szlachetności. Otóż chrześcijaństwo jest dla nas zbyt wielkim skarbem, żebyśmy mieli je wywyższać kosztem poniżania innych religii. Postawę zasadniczego szacunku Kościoła dla innych religii wyraził ostatni Sobór w Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. To stanowisko Soboru dalekie jest od postawy lekceważenia, pogardy lub wrogości, jakie niestety po dziś dzień zdarzają się chrześcijanom w ich stosunku do innych religii. „Ludzie oczekują od różnych religii — mówi Sobór we wspomnianym dokumencie — odpowiedzi na głębokie tajemnice ludzkiej egzystencji, które jak niegdyś, tak i teraz do głębi poruszają ludzkie serca: czym jest człowiek, jaki jest sens i cel naszego życia, co jest dobrem, a co grzechem, jakie jest źródło i jaki jest cel cierpienia, na jakiej drodze można osiągnąć prawdziwą szczęśliwość, czym jest śmierć, sąd i sprawiedliwość po śmierci, czym wreszcie jest owa ostateczna i niewysłowiona tajemnica, która ogarnia naszą egzystencję, z której bierzemy początek i ku której dążymy. Od pradawnych czasów aż do naszej epoki znajdujemy u różnych narodów jakieś rozpoznanie owej tajemniczej mocy, która obecna jest w biegu spraw świata i wydarzeniach ludzkiego życia; nieraz nawet uznanie Najwyższego Bóstwa lub też Ojca. Rozpoznanie to i uznanie przenika życie owych narodów głębokim zmysłem religijnym. Religie zaś, związane z rozwojem kultury, starają się odpowiedzieć na te same pytania za pomocą coraz subtelniejszych pojęć i bardziej wykształconego języka. Tak więc w hinduizmie ludzie badają i wyrażają boską tajemnicę poprzez niezmierną obfitość mitów i wnikliwe koncepcje filozoficzne, a wyzwolenia z udręk naszego losu szukają albo w różnych formach życia ascetycznego, albo w głębszej medytacji, albo w miłującej i ufnej ucieczce do Boga. Buddyzm, w różnych swych formach, uznaje zasadniczą niewystarczalność tego zmiennego świata i naucza sposobów, którymi ludzie w duchu pobożności i ufności mogliby albo osiągnąć stan doskonałego wyzwolenia, albo dojść, czy to o własnych siłach, czy z wyższą pomocą, do najwyższego oświecenia. Podobnie też inne religie, istniejące na całym świecie, różnymi sposobami starają się wyjść naprzeciw niepokojowi ludzkiego serca, wskazując drogi, jakimi są doktryny oraz nakazy praktyczne, jak również obrzędy sakralne” (nr 1—2). W Pańskim liście widzę jednak jeszcze drugi wątek. Jest to jakby pretensja o to, że chrześcijaństwo jest misyjne, że chciałoby się rozszerzyć na cały świat. Być może nie miałby Pan nic przeciwko temu, że każda religia — a więc również chrześcijaństwo — chce propagować siebie samą, pragnie dzielić się swoją, wydeptaną przez pokolenia, drogą do Boga. W chrześcijaństwie jednak denerwuje Pana — jeśli użyć terminologii pozareligijnej — zamiar opanowania całego świata, a więc chyba i wyrugowania pozostałych religii. Co więc wart jest — pozwolę sobie wczuć się w Pański punkt widzenia — deklarowany przez ostatni Sobór szacunek dla innych religii, jeśli zarazem tenże sam Kościół marzy o tym, aby odebrać owym religiom możliwie wszystkich wyznawców? Pańskie stanowisko zapewne zbiega się z pretensją owego Japończyka, który zarzucał misjonarzom: „Na Fudżijamę prowadzi wiele dróg, tymczasem wy, chrześcijanie, sądzicie, że tylko wasza droga jest dobra”. Na to powiem od razu: W gruncie rzeczy żąda Pan, żeby chrześcijanie przestali być chrześcijanami, żeby wyrzekli się tego, co w ich wierze najbardziej istotne; otóż nie jestem pewny, czy jest to żądanie sprawiedliwe. Proszę mnie uważnie (i życzliwie) posłuchać: W swojej istocie chrześcijaństwo jest to wiara, że Bóg tak umiłował świat, iż Syna swego Jednorodzonego nam dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Wierzymy, że Chrystus jest naprawdę naszym Zbawicielem, a nie tylko dzięki naszym poglądom: wierzymy, że nie naszą wiarą kreujemy Go na Zbawiciela, ale wiarą przyjmujemy Tego, który jest Zbawicielem niezależnie od naszej wiary lub niewiary. Wierzymy więc, że jest On Zbawicielem wszystkich ludzi, a nie tylko chrześcijan. Jak mówił Apostoł Piotr przed Sanhedrynem: „Nie dano ludziom pod niebem innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Otóż jeśli chrześcijanie wierzą tak, jak to w tej chwili wyłożyłem, z wiary ich logicznie wypływa obowiązek (w sensie raczej radosnej wewnętrznej potrzeby niż zewnętrznego nakazu) dzielenia się z innymi tą największą z wszystkich nowin: nowiną o jedynym Zbawicielu wszystkich ludzi. Jeśli chrześcijanie wierzą tak, jak wierzą, to doprawdy trudno mieć im za złe, że chcieliby rozprzestrzeniać tę nowinę na cały świat, że pragnęliby, aby wszyscy bez wyjątku ludzie poznali naszego Zbawiciela po imieniu. Nakaz ewangeliczny: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19) jest konieczną konsekwencją wewnętrznych treści zawartych w Ewangelii. Z Pańskiego listu wynika, jakoby Pan miał za złe chrześcijanom ich wiarę w Chrystusa Zbawiciela wszystkich ludzi. Proszę Pana, przecież właśnie na tym polega chrześcijaństwo!1 Wiele dróg prowadzi na Fudżijamę — to też prawda. Ale przecież zbawienia nie osiągniemy żadną duchową wspinaczką, zbawienie jest darem Bożym. Zapewne skierowanie się ku świętej górze Bożej — że pozostaniemy przy tym symbolu — przygotowuje człowieka szczególnie do przyjęcia daru zbawienia, ale przecież zbawienie to wprowadzenie w głębsze jeszcze wymiary inne od tych, które możemy osiągnąć wytrwałą pracą ducha (choć z nimi związane). Zarzut owego Japończyka jest o tyle słuszny, o ile chrześcijanie nie rozróżniają nowiny o Chrystusie Zbawicielu od swoich europejskich tradycji duchowych, od swojej specyficznej drogi na Fudżijamę. Być może — nie znam się na tym — buddyści czy hinduiści, przyjmując wiarę w Chrystusa i łącząc się z Nim przez sakramenty, mogliby zachować, a nawet rozwijać, najistotniejsze wartości swoich tradycji duchowych. Być może Opatrzność Boża właśnie dlatego jakby zatrzymała w pewnym momencie przestrzenny rozwój chrześcijaństwa, że byliśmy raczej nastawieni na rugowanie innych wielkich tradycji duchowych niż na obdarowanie ich wiarą w Chrystusa Zbawiciela. Być może tamte duchowe tradycje są drogocenną wodą, która — przemieniona mocą Ewangelii — może stać się wspaniałym winem. Krótko mówiąc, jeśli ktoś żąda od chrześcijan, aby porzucili swoje nastawienie misyjne, zawołam: Ludzie, błagam was, pozwólcie nam być chrześcijanami! Osobiście cierpię raczej z tego powodu, że duch misyjny wśród chrześcijan jest tak słaby. Tu naprawdę nie chodzi o jakąś ambicję opanowania całego świata, z wewnętrznych przesłanek chrześcijaństwa wynika nawet nasz obowiązek zwalczania takich ambicji. Nam chodzi, powinno chodzić tylko o to, żeby cały świat mógł się radować nowiną o przyjściu Zbawiciela. 1 Może inne religie również czują się powołane do spełnienia jakiejś misji uniwersalnej? Odpowiem krótko: Również jeśli w przesłankach wewnętrznych jakiejś innej religii zawarta jest jakaś jej misja uniwersalna — niezależnie od tego, co sądzimy na temat jej prawdziwości lub nieprawdziwości — należy ją uszanować. Nikt nie może domagać się — i to jeszcze, o ironio!, w imię tolerancji — od jej wyznawców, żeby zmienili swą wiarę, dlatego że jemu się ona nie podoba. opr. ab/ab

roznica miedzy chrzescijaninem a katolikiem